Udało się wymarzone wakacje stały się faktem. Jesteśmy w Caspe europejskiej stolicy suma i karpia. Przejechane w dwie strony 6500 km i opłacało się. Piękny ośrodek Lake Caspe z ładnym domkiem dał nam schronienie na 9 dni. Oczywiście dziewczyny na basenie a my nad wodę łowić potwory, które pływają w tej wielkiej rzece. Nasz przewodnik spisał się na medal, siedzieliśmy w takich miejscówkach, które gwarantowały ryby. Chris- Anglik jak większość przewodników (ewentualnie Niemcy) robił wszystko żeby jego klient był zadowolony i złowił swoją rybę życia.
Przy moście widać jaki kolor ma Segre (z lewej) i Ebro (z prawej)
Dzień 1
Poranna sesja do godz. 10. Kris pokazuje nam miejsce blisko naszego ośrodka gdzie możemy przyjeżdżać bez niego i łowić karpie. Mamy do dyspozycji 8 wędek, dwie przewodnika, po dwie nasze i dwie syna Chrisa, który akurat jest u niego na wakacjach. Dla nas to dobry układ zawsze dwie wędki więcej w wodzie, łowimy z Piotrem na zmianę raz on wyciąga rybę raz ja obojętnie, kogo wędka „gra”. Pierwszy karp z Ebro i już rekord mam 11kg karpia, długo nie czekać i Piotr wyciąga dwunastkę 95cm. Karpi większych już nie było, ale takich do 10kg pojawiło się jeszcze trochę. Atrakcja poranka jeszcze przed nami a właściwie to ja chwytam wędkę karpiową i czuję, że po drugiej stronie jest zacięta nie mała ryba. Fantastyczne uczucie, chwytasz wędkę w dwie ręce trzymasz a ryba robi co chce. Kij karpiowy wygina się do granic możliwości, pytanie czy jest to wielki karp czy sum. Sum chwycił na wędkę Chrisa więc jestem spokojny o wytrzymałość sprzętu. Chłopaki zaczynają się śmiać- pojedziemy na obiad i przyjedziemy a ty go holuj. Faktycznie walka jak równy z równym ja zwijam a on tyle samo wyciąga. Po 10 minutach widać rybę to sum, Lloyd wchodzi do wody i chwyta go zwinnie za dolną szczękę, jest pierwszy okaz, waży 54kg wyciągnięty na sprzęt i zestaw karpiowy. Chris zwinnie ustawia nas do pierwszej sesji i pstryka zdjęcie z nami uśmiechniętymi od ucha do ucha. Fantastycznie, a to dopiero pierwszy dzień. Spotykamy się z przewodnikiem o godz. 18 na oficjalnej naszej pierwszej sesji w Mequinenzie. Czas łowienia- do godziny po zachodzie słońca, czyli do godz. 24. Miejsce wybraliśmy wcześniej i jest nią promenada przy rzece Segre, centrum miasta. Dziwne miejsce na łowienie rekordowych ryb, ale jak mówi przewodnik to najlepsza w tej chwili miejscówka do łapania sumów. Wywozimy 6 wędek na suma i wyrzucamy 2 wędki karpiowe, ja pierwszy zacinam karpia a Piotr łapie suma. Na hakach założony pelet 7szt i kałamarnice, szczytówki naciągnięte, lekko wygięte z założonym dzwoneczkiem na górze. Wędki sumowe to solidne i wytrzymałe wędziska z multiplikatorami zamiast kołowrotków. Dla nas to nowość zacinamy lewą ręką i skręcamy prawą. Zacinanie suma wygląda następująco: łapiemy i opuszczamy kij, zwijamy luz na plecionce, kij chwytamy w dwie ręce i z całej siły zacinamy, jeżeli trzeba poprawiamy w ten sam sposób. Wszystko to wygląda trochę komicznie, tym bardziej, że trzeba to zrobić szybko a adrenalina wzrasta trzykrotnie. Dzwoni dzwoneczek wędka się wygina, Piotr podlatuje do wędki a Chris wydziera się „ ZWIJAJ, ZWIJAJ-ZACINAJ”, Piotr myli się nie z tej strony korbka od multiplikatora, zacina- niestety nie ma. Poprawia się po godzinie, wyciąga suma 30 kg, sesja zdjęciowa i sum trafia do wody. Moja kolej, siedzi po kolejnej godzinie, mały 8kg nawet nie wyciągamy go na matę. Piotr wyciąga po mnie kolejnego maluszka 5 kg. I to by było na dzisiaj, ani jednego karpia, trochę sumów.
Miasteczko Mequinenza widok z zamku na górze oraz rzeka Segre
Dzień 2
Od rana jedziemy sobie na miejscówkę karpiową do miejscowości Chiprana. Słabo jak na karpie parę sztuk największy 10kg.
Wieczorem jedziemy na sumy do Mequinenzy. Ja zaczynam od malutkiego suma 5kg, mamy nadzieję, że będzie lepiej niż wczoraj. Czekamy, godzina dwie, druga się zbliża i nic. Idę kupie zimną kawę z pobliskiej kawiarni i tak jest Piotra kolej a i tak się nic nie dzieje. Poszedłem, pomyliłem kierunki, kupiłem kawę i wracam trwało to 20 min. Jak tylko pojawiły mi się wędki, widzę tłok i Piotra z wygiętym kijem, Chris wydziera się Darek szybko chodź. Jak tylko zniknąłeś za rogiem było branie i walczę z nim tyle czasu, mówi Piotr. Ryba mimo długiej walki nadal robi co chce, Piotr ma wielki uśmiech, ale i zaciśnięte zęby, dłuższy hol zostawia ślady zmęczenia. Sum jest coraz bliżej brzegu, Lloyd wskakuje do wody i szykuje się do złapania tego giganta. Wiąże linkę, i wyciągamy go, 3 osoby na górze, dwie na dole. Widać, że nie robią to pierwszy raz, bo sum szybko znajduje się na macie. Waga pokazuje 68kg. Pięknie robi wrażenie, Piotr zadowolony chwyta go i robimy mu zdjęcia, suma starcza na dwóch, ustawiamy się i już są pamiątki na całe życie. Ma chłop szczęście, ale teraz moja kolej. O godz. 21 wywozimy jeszcze raz zestawy ja w tym czasie trwa to około godziny. Przed 22 dzwoneczek daje znać o sobie a wędka wygina się sygnalizując branie. Podlatuję i już na starcie mam problemy z wyciągnięciem z podpórki, ryba swoją siłą dociska wędkę. Udaje się, zacięcie i siedzi, po 3 minutach walki daje mu 40 kg po 5 minutach już 50 kg. Zabawa dopiero się rozpoczyna i trwa kolejne 20 minut. Ja zwijam 3 razy korbką plecionkę a ryba wywija dwa razy tyle. Już wiem, co czuł Piotrek, super zabawa tylko trochę męcząca. Ryba ma piekielną siłę, trzymam mocno wędkę i zapieram ją o podbrzusze co jak się później okazuje ma fatalne skutki. Czuję że powoli słabnie i pompuje coraz więcej razy, Chris wchodzi już do wody i cierpliwie czeka na pojawienie się wielkiego łba. Jest, od razu widać że nie jest mały, na oko taki jak Piotra z niecierpliwością czekam na pomiar wagi- pokazuje 78kg. No to ładnie, ryba życia, gratulacji nie ma końca 10 min nocnej sesji z aparatem i ja wraz z rybą trafiam do rzeki, odprowadzam ją „do jej domu” i myję się od śluzu jaki po niej pozostał. Jak się później okazało, była to ryba tygodnia wyciągnięta z promenady, druga co do wielkości w Mequinenzie.
Worek peletu starcza na jedną sesje, zestawy zawsze wywozimy
Dzień 4 i 5
Po jednodniowej przerwie na relaks w parku rozrywki w Solu „ Porta Ventura” wracamy nad wodę. Skupiamy się głównie na karpiu, choć dwie wędki sumowe są rozłożone. Łowimy sztuki około 10 kg największy Piotra ma 12kg, mój 12,5 kg i tak są to nasze największe okazy. Karpi jak na Ebro nie jest za dużo około 15 dziennie, czujemy mały niedosyt a Chris chodzi i kiwa głową. Co więcej, na haku na wędkę karpiową pojawia się coraz więcej sumów a zasadzie sumików, takich do 10kg. Złości nas to trochę, bo mamy głód na dużego karpia, ale nie zawsze jest tak jak by się chciało.
Wędki lekko przygięte, dzwoneczki założone i czekamy. Promenada tętni wędkarzami
Dzień 6
Karpie od rana nie biorą tak jak byśmy sobie tego życzyli, to nie znaczy, że nic nie łowimy. To, co w Polsce jest dla nas sufitem, tu jest podłogą. Łowimy po 10 do 15 sztuk dziennie takich do 10kg. Tu jest to mizerią u nas w kraju jest to wyczyn nie do osiągnięcia. Ale tak to jest jak się jest nad taką rzeką jak Segre czy Ebro.
O godz. 17 wynajmujemy łódkę, bierzemy spinning i ruszamy popływać, mamy nadzieje, że trafimy na jakiegoś ładnego sandacza. Stabilna duża łódka i mocny silnik spalinowy, pozwala nam opłynąć pobliskie zatoki i miejsca gdzie mogą być sandacze. Na 3 godz. pływania trafiamy w fajne miejsce sandaczowe, mamy kilka brań i wyciągnięte sztuki, niestety maluszki. Trochę żałujemy, bo za późno zdecydowaliśmy się wypłynąć, zabrakło czasu, a wynajem łódki ( 80 euro i 10 euro paliwo na 8 godz.) nie jest tani.
Małe sumy to ich przyszłość i praca, nas tylko denerwowały, jest ich pełno.
Ostatni dzień
Łowimy już tylko na ośrodku Lake Caspe, pijemy piwko i wspominamy już cały piękny tydzień, to są niezapomniane przeżycia. Czujemy, że bardzo szybko wrócimy w to samo miejsce, a kontakt z naszym przewodnikiem się nie urwie. Cały wyjazd bardzo nam się udał, wszystko, co zaplanowaliśmy wyszło nam. Przewidzieliśmy dużo rzeczy, a wszystko to dzięki poprzedniemu wyjazdowi do Szwecji, tam było frycowe. Ośrodek, ludzie, pogoda i ryby z tego wszystkiego jesteśmy zadowoleni. Wierzcie mi to wędkarski raj. I co bardzo ważne- BIERZ PRZEWODNIKA, bo nie połowisz.
Dzisiaj stronę odwiedziło już 1 odwiedzający (1 wejścia)
Hiszpania Rio Ebro 2008
Zapraszam do oglądania galerii z wyjazdów do Hiszpanii z roku 2008 i nową galerię 2009.