Wędkarstwo nie dla mięsiarzy!!!
  Łowisko "Pisaeczno" Orle
 

 


Pstrągi z Piaseczna

           W sierpniowy tydzień wybraliśmy się do miejscowości Orle (gmina Liniewo).
Piękny pensjonat z zarybionym jeziorem, wszystko na parędziesięciu hektarach. O pensjonacie można napisać oddzielny rozdział, do dyspozycji było: sauna, basen, bar, bilard… Dlatego możemy przyjechać całą rodzinką, nikt się nie będzie nudził. Jezioro zostało zarybione pstrągiem, trocią , szczupakiem, sandaczem i łososiem. Raj dla wędkarzy i muszkarzy. Na łowisku dostajemy swoją łódkę i jak nie mamy swojego silnika to dostajemy go za dopłatą. O podbierak nie musimy się martwić
leży cały czas na pomoście, swoje wędki schodząc z łódki też możemy spokojnie zostawić cały teren jest ogrodzony razem z jeziorem:)

     













       Na terenie pensjonatu mamy setki drzew i gatunków iglaków. Do jeziora prowadzi dróźka ok 100m.  
          
      Piotr przyjechał parę dni wcześniej i to on płacił frycowe, ja miałem przyjechać na dobrze rozpoznane łowisko:)
Opiekunem łowiska jest pan Artur, który powie nam wszystko na temat jeziora oraz jak łowić w określonej porze roku. Jego wskazówki okazały się skuteczne bo łapaliśmy pstrągi po jego radach. Sierpień jest okresem gdzie pstrągi na jeziorach chowają się w głębszej wodzie tzn gdzieś około 5-7 metrów i metodą na jaką się je łapie jest troling. Nie używamy rzadnych stalek, wolframów, tylko mały krętlik z agrafką wiązany do żyłki. Łapiemy na gumki około 7cm. I wierzcie mi lub nie ale inaczej w sierpniu nie połowicie, chyba że szczupaki. Piotr do mojego przyjazdu miał co robić, dobrze rozpoznał technike łowienia i do mojego przyjazdu wyciągnął kilka dorodnych sztuk. 

                          Dobrze urządzone pokoje z łazienkami- można wypocząć po rybach.

          Wieczorem zjawiliśmy się w pensjonacie, a rano siedziałem już z Piotrem w  łódce gotowy na nowe przygody. Pogoda idealna nie za ciepło, praktycznie bez wiatru, wędki wyciągnięte po obu stronach burt i pływamy. Nie trzeba było długo czekać a Piotr ma na kiju pierwszego- tylko na chwile, to nic wiemy że coś się dzieje. Po chwili wędka Piotra znowu się wygina, ale puszcza, ale atakuje drugi raz-SIEDZI, piękna walka i  mamy w podbieraku pierwszego 2kg tęczaka. Po prośbie Artura, żeby ryb nie trzymać zbyt długo w łódce, gdyż latem pstrągi nie najlepiej znoszą upały wypuszczamy go szybko do wody, szkoda ryby!!! No cóż to może teraz ja- nic z tego szczytówka piotra znowu się wygina i puszcza, kolega już wie że jak było jedno uderzenie to będzie i drugie. Stało się to z resztą normą: w 90% pstrąg atakował drugi raz. Siedzi druga ładna sztuka. Zaczynam się irytować (ale wiem, że teraz ja płace frycowe) Piotrek trzyma wygiętą wędkę, lecz tym razem to ryba rządzi, dzwięk dla naszych uszów-grający kołowrotek, ryba wybiera żyłkę i kiedy Piotr powoli zaczyna holować ryba puszcza, niestety kopyta też nie ma, to mógł być duży szczupak lub jak się później dowiedzieliśmy troć. Do śniadania mieliśmy jeszcze kilka brań ze zmiennym szczęściem. Wysiadamy z łódki 100m jesteśmy w pokojach, przebieramy się i schodzimy na przyrządzone w restauracji  śniadanie. Czy to nie jest luksus?


         Do okoła jeziora tylko lasy od czasu do czasu słychać auto, droga jest dość blisko pensjonatu.

          Od godz. 17 wypływamy na jezioro, nie trzeba długo czekać i siedzi pierwszy, waga około 2 kg, skoro jest tak dobrze mamy nadzieję, że padnie coś większego niż 3kg. Ryby atakują przynętę to widać po wyginającej się szczytówce, te które atakują drugi raz zostają zacięte. W końcu i mi dopisuje szczęście, po paru spiętych sztukach wyciągam pierwszego-waga około 2 kg. Piotr potwierdza że dzisiaj widać że woda żyje, nie miał tak dużo brań przez te poprzednie dni. Po wyciągnięciu mojego Piotr wyciąga większego ma ok. 2,3kg. Nie trzeba było długo czekać na moją odpowiedz, wyciągam największego dzisiejszego dnia i jak się niestety okazuje całego wyjazdu. Pstrąg tęczowy 2,7kg to robi wrażenie, choć jak się pomyśli jakie okazy pływają w tym jeziorku to nie robi wrażenia na opiekunach łowiska. O godzinie 21:30 zaczyna robić się ciemno, trolingując zbliżamy się do pomostu, już byliśmy zadowoleni z połowów a tu jeszcze moja wędka wygina się i siedzi kolejny ładny tęczak. Chwila walki i już widzę jak woda mieni się, pojawił się i co mój błąd ryba dostaje luzu i wykorzystuje to, to był moment! Piciu pozazdrościł i tuż przy pomoście pokazuje mi jak to się robi, wyciąga na koniec dnia 2 kilogramowego. Nie ma co, to będzie spokojna noc, żadnych baletów jutro rano łowimy. Tym bardziej, że mamy tylko 2 dni łowienia.


          Łódki przyszykowane dla wędkrzy przy pomoście, jak nie masz podbieraka bierzesz z pomostu:)

I tak też się dzieje wypływamy wcześnie rano na jezioro. Dość długo musimy czekać na pierwsze branie, chyba jeszcze spaliśmy, bo te i kolejne brania są nie zacięte. Piotr zacina kolejne branie-JEST. Jak się okazuje ryba walczy inaczej niż te które mieliśmy na haku, znowu mamy długi odjazd a ryba nie daje się holować, walka trwała może z minutę ryba znowu wygrywa, odgryza gumę. Szkoda to była by ładna rybka. Do śniadania mamy po sztuce widać, że nie jest tak dobrze jak było wczoraj. 


Wyposażenie szopki przy łódkach. Rozładował się akumulator- to nic bierzesz następny. Tylko podłącz rozładowany:) Z lewej troche niewidoczne silniki elektryczne.

Tego dnia do pensjonatu przyjechała
rodzina, tak jak u nas, mąż wędkarz i żona z dzieckiem spędzająca większość czasu na basenie:)
. Jest raźniej pływać na dwie łódki tym bardziej, że jeden od drugiego coś fajnego podpatrzy. Po południu przyszedł do nas Artur, potrzebował dwa pstrągi do restauracji, pasowało nam to idealnie, w końcu mogliśmy porobić zdjęcia, wypływamy. Faktycznie mamy dwa pstrągi-jak się okazuje idealnie w tej samej wadze 2,5 kg. Niepokoi nas tylko że my na trzy zacięcia wyciągamy jedną rybę, nasz nowy kolega dwie- coś robimy nie tak albo on ma więcej szczęścia. 


                                            Taki jak ten to norma, od 3kg zaczyna się zabawa:)

      Ostatni dzień łowienia wieje potwornie, od czasu do czasu przekropi, postanowiliśmy że dzisiaj popływamy cały dzień. Godzina, druga nie mamy nic. Trzecia jest jedno czy dwa puknięcia nasz sąsiad który wczoraj połowił dzisiaj też trolinguje bez efektów. Po dwóch następnych godzinach nie mamy nic, sąsiad wyciągnął dwie sztuki. Po rozmowie z nim wiemy dlaczego ma więcej zaciętych ryb. Ma gumki z hakiem i kotwiczką to powoduje że ryba nawet przy pierwszym puknięciu zaczepiała się za kotwiczkę. Poddajemy się jak nie idzie to nie ma co się mścić. Powstaje chytry plan żeby jutro przed wyjazdem jeszcze wypłynąć na dwie godzinki, a dzisiaj udajemy się do dobrze zaopatrzonego baru w piwnicy pensjonatu. Pogramy w bilard i wypijemy parę piw, zapomnimy o dzisiejszym dniu.
Niestety budzimy się rano, pogoda przeciwko nam pada niemiłosiernie, nic pozostaje zwijać wędki i kończyć ten udany wyjazd. Wypad był udany, planujemy tu wrócić ale już nie w sierpniu lecz w kwietniu. Troling jest dobry, lecz spiningowanienie jest lepsze. 


2008
Udało się i 15.03.2008 meldujemy się w 4 osoby na łowisku. Pogoda nas nie rozpieszczała, ale głód łowienia jest silniejszy. Rozmieszczeni w dwóch łodziach łowimy od 9 do wieczora. Pstrągi brały na różne przynęty, każdy łowił tą metodą w której czuł się najlepiej. Złowiliśmy na czterech ok. 60 szt pstrągów potokowych, źródlanych i tęczaków oraz jak to mówi Artur przewodnik łowiska kilka „Trotek”. Wyjazd okazał się bardzo udany.
 


     
 
  Dzisiaj stronę odwiedziło już 3 odwiedzający (7 wejścia)  
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja